Przypomniał mi się jeszcze wspaniały deser wigilijny z dzieciństwa. Babcia pochodziła z Litwy i na stole w wigilię królowały śliżyki w zalewie miodowo - makowej. No i kisiel żurawinowy, który popijaliśmy w niemożliwych ilościach......był bardzo , bardzo rzadziutki i po prostu przepyszny, bo na świeżych lekko przemrożonych owocach.
Mój Wielki Przyjaciel GOOGLE spisał się na medal i odnalazłam przepis na śliżyki......
Ach te wigilie z dzieciństwa...... są absolutnie magiczne, jedyne i niezapomniane.
Wigilia nierozłącznie wiąże się z moim tatą , który co roku walczył z lampkami na choinkę. Nigdy nie działały. Zawsze trzeba było szukać przepalonej żarówki i ta czynność doprowadzała go do furii.
Dzisiaj to najcieplejsze wspomnienie, które budzi wzruszenie i uśmiech.
Nawet udało mi się w tym roku kupić takie tradycyjne lampki w kształcie świeczek :)
Poniżej przepis na wspomniane śliżyki. A z ciekawostek - podobno śliżyki miały wspominać dusze zmarłych. Robiono je w bardzo dużych ilościach. Nawet po świętach się je podjadało na sucho . W dniu wigilii trzeba nabrać garść i policzyć. Parzysta liczba wróży szczęście ....powodzenia
składniki:
o,5 kg mąki
1 szklanka ciepłego mleka
30 g drożdży
szczypta soli
4 łyżki oleju
1/3 szklanki suchego maku
10 dkg cukru można też dodać miodu 2 łyżki
maka do podsypania .
wykonanie:
Drożdże wymieszać z połową ilością cukru, ciepłym mlekiem i szklanką mąki. Odstawić do wyrośnięcia.Powinno podwoic objętość. Wyrośnięty zaczyn dodać do pozostałych składników. Wyrobić krótko gładkie ciasto i ponownie odstawić do wyrośnięcia ( około 20 minut). małe porcje ciasta odrywać i formować w walec grubości palca. Pokroić go w małe kawałki . Piec na papierze do pieczenia 15 - 20 minut na rumiano w temperaturze 180 stopni.
Zalewa makowa : 4 litry wody , zmielony mak około 1 szklanka , miód, zmiażdżone orzechy i migdały wcześniej podprażone na suchej patelni.
Przegotować wodę, dodać zmielony mak , dużą ilość miodu, orzechy. Przed każdym użyciem przemieszać zawiesinę.
Sliżyki nakładamy do małej miseczki i zalewamy makową zalewą. Czekamy, aż śliżyki lekko zmiękną i zajadamy .............
tak wygląda wyrośnięte ciasto
wałeczki kroimy na kawałki................
Tak .... Pamietam te slizyki gdy jako dziecko przyjeżdżałem do dziadka w okresie wigilijnym na Gdanska Olszynke,gdzie po przyjeździe w 1946 roku z Wilna rzucił ich los.Pamietam smak slizykow, pamietam smak mleka makowego. Pamietam jak dzisiaj smak kwasu chlebowego robionego u nich w domu.Pamietam smak soczystych kldunow...Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBosa Montreal
OdpowiedzUsuńTakie slizyki pamietam jak robilismy z rodzicami na wigilie. Moi rodzice przyjechali do Wroclawia z Wilna. Zamiast oleju jednak bylo maslo albo margaryna. Robie je jeszcze jako dodatek po zrobieniu makowca uzywajac tego samego ciasta i dodajac troche maku.
Dzieki za dokladny przepis