Popaprańcy... można by było powiedzieć o nas aktorach....Przychodzimy do teatru wieczorem ,kiedy Inni właśnie moszczą się na kanapach przed telewizorami . Wnosimy do teatru zmęczenie codziennością i rutynę dnia. Wypijamy kawę , wypalamy papierosa , zrzucamy z siebie płaszcz irytacji korkami , chamstwem w kolejce, głupotą polityków i nieśpiesznie ,leniwie zaczynamy wciągać na siebie sceniczną pelerynę...... Do charakteryzatorni zmierzamy już krokiem Evity lub Dominikowej ...
A gdy kurtyna idzie w górę, jesteśmy na innej planecie. Cel jest tylko jeden. Zaczarować widza. Wciągnąć go w nasz świat. Zawładnąć nim bez reszty . ....
A za kulisami ..... grypy żołądkowe, alergie na kurz , spuchnięte kolana, litry potu i rozedrgane serca szarpane emocjami spektaklu...
Powrót do domu... ulicami rozświetlonymi napastliwymi banerami reklam, chaos w duszy ...
W domu ciepła herbata , kąpiel i wyciszanie emocji . Pożegnanie ze sceniczną postacią , która długo i opornie opuszcza naszą świadomość....
Czy to ma sens ? ......MA . Każdego dnia dziękuję Bogu ,że dał mi taką możliwość..........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz