A miało być tak pięknie - ciepło i wiosennie........
Zaczaruję tę zimnicę wspomnieniami z moich podróży do TOSKANII.!!
Miasteczko do którego przybywam dzięki uprzejmości moich przyjaciół - Jolanty i Fabrizzia to Grosseto. Leży pomiędzy Rzymem a Florencją.
Po tej kropce, długo gapiłam się w ekran komputera zastanawiając się jak Wam przybliżyć ten raj. Co jest najpiękniejsze, najważniejsze.....i naprawdę trudno dać priorytet jakiejkolwiek części moich wspomnień, ponieważ każde jest wyjątkowe !
GROSSETO to dla mnie piątkowe jarmarki, cudne kafejki na rynku w kolorze jasnego piaskowca, właściciele sklepów, którzy po kilku dniach rozpoznają cię i zaczepiają stojąc w drzwiach swoich królestw. Znają nawet moje imię, ale wymieniają je na Dorata co po włosku znaczy "pozłacana". To frutti di mare w portowych tawernach.
Pobliskie CASTIGLIONE malowniczo położone na wzgórzach nad samym morzem. Wieczorem upaja zapachem lawendy , oleandrów, pinii i dźwiękiem cykad. Stąd pięknie widać wyspę ELBA.....
STICCIANO - miasteczko w górach, gdzie jadłam najwspanialsze specjały kuchni toskańskiej na tarasie tawerny, przytulonej do rozgrzanej, skalnej ściany kościoła. Popijając wino z piwniczki właściciela, rozkoszowałam sie widokiem gajów oliwnych rozciagajacych sie poniżej tarasu ... . Tam zakochałam się w Toskanii ostatecznie, beznadziejnie i bezpowrotnie.....
Tak to określam, bo czuję, że ta ostateczność i beznadzieja moich tęsknot w końcu mnie tam zawiedzie na stałe.....Marzę o tym !
Fabrizzio przetaszczył mnie po RZYMIE i FLORENCJI .Dzięki niemu poznałam też smak trufli ! Zaprosił mnie do swojego rodzinnego miasteczka na truflowy festyn.Smak lodów śmietankowych posypanych cynamonem i truflą pozostanie w pamięci moich zmysłów PER SEMPRE!!! On też nauczył mnie ,że ravioli nie je się nożem i widelcem a jedynie samym widelcem! :)
Jola wędrowała ze mną po SIENIE i ELBIE. Acha ! Muszę jeszcze wspomnieć o rejsach jachtem po okolicznych wysepkach. Kąpielach w krystalicznym morzu ( czasami w towarzystwie parzących meduz ) i smaku mojej ulubionej schiacci posypanej grubą solą morską i espresso z aluminiowej maszynki popijanej rankiem, wśród zapachu ziół rozmarynu, szałwii i bazylii na tarasie domu w Grosseto .Uff........ duży skrót szału zmysłów.....Tak to czuję......
Moja Toskania
Jola i Fabri
Sticciano
jaszczurki w Sticciano
Siena
Największa profanacja włoskiej tradycjii picia kawy - Cappucino- najcześciej ulegają jej Niemcy ...i czasami Ja
Castiglione della Pescaia
Elba
Zachód słońca nad Morzem Tyreńskim
foto Dorota Kowalewska
Świeżo odkopane, cudowne wspomnienia, zamknęłam w garści trzymającej kubek z parującą herbatą z imbirem, cytryną i miodem i poszłam się grzać do kominka. Trzaskający płomień zagłusza odrobinę porywy mroźnego wiatru za oknem...........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz